W Kopenhadze spędziliśmy cały dzień. To piękne miasto na pewno zasługuje na więcej, ale nas już wołała Północ. Po odwiedzeniu tylu pięknych miast z obawiamy się, ze Łódź może nam się wydać jeszcze bardziej szara - i na pewno będzie doskwierał brak dostępu do morza, rzek, kanałów. Dobrze, że są nowe fontanny chociaż. ;-)
Oczywiście w Kopenhadze bardzo przyjemny jest spacer promenadą i korzystanie z tramwajów wodnych. Chcieliśmy wypożyczć rowery miejskie, których według przewodnika miało być bardzo dużo i korzystać można z nich za darmo - wystarczy depozyt w wysokości 10 zł. Niestety w każdym miejscu, w którym miały stać rowery miejskie był pusty parking - najprawdopodobniej mieszkańcy Kopenhagi bardzo się do nich przywiązali i nie chcieli ich już oddać. Któż nie chciałby roweru za 10 zł?
Udaliśmy się także do legendarnej dzielnicy Christania, zajętej w latach 70. XXw przez hippisów, artystów, zbiegów. Do dziś władze, mimo licznych prób, nie usunęły nielegalnych mieszkańców. Teraz Christniania stała się atrakcyjnym turystycznie miejscem - także dla amatorów narkotyków. Można nabyć haszysz i wypalić na miejscu - widzieliśmy wiele takich kolorowych grupek, a nad dzielnicą unosi się specyficzny zapach palonej marihuany. Widzieliśmy tez wiele graffiti na domach i murach, które ostrzegaja przed twardymi narkotykami ("Christania mówi nie twardym narkotykom"), jednak po bałaganie w oczach niektórych mieszkańców można wniokować, ze to pobożne życzenia. Z drugiej strony widzieliśmy też wiele rodzin z małymi dziećmi, które tam mieszkają, młodych kobiet z dziećmi na rowerach w siodełkach, zatem nie jest to niebezpieczna dzielnica. Duch chrześcijańskiej wspólnoty wciaż się unosi.
I na koniec historia z syrenką - wystawioną w Szanghaju na Expo 2010. Ciekawe, czy za rok nie pójdziemy w ich ślady i nie wystawimy Kolumny Zygmunta?;-)