Geoblog.pl    AniaKuba    Podróże    Hobbiton i okolice    Polaczki od Józefa i smak tranu
Zwiń mapę
2010
04
paź

Polaczki od Józefa i smak tranu

 
Norwegia
Norwegia, Å
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4167 km
 
Å to podobno ostatnia litera norweskiego alfabetu. Jest to też nazwa wioski rybackiej na końcu Lofotów, w której zatrzymaliśmy się na kilkudniowe wakacje. I to właśnie miejsce, jakiego szukaliśmy – kolejna wersja Końca Świata. Oczywiście inaczej Å musi wyglądać w sezonie, kiedy na Lofoty ciągną ogromne ilości turystów przekonanych o tym, że to najpiękniejsze miejsce w Norwegii... Teraz jest tu pusto, nie rozpoczął się też jeszcze sezon poławiania dorszy – drugiej obok turystyki głównej gałęzi gospodarki Lofotów. O tym jak blisko te dwie gałęzie są ze sobą powiązane szczególnie dobrze można przekonać się właśnie tutaj, w Å.
Choć jest to tylko niewielka wioska, znajduje się tu kilka muzeów, z których każde liczy sobie po kilka budynków (największe – prawie 30!, choć niektóre zwiedza się tylko z zewnątrz). Wszystkie muzea poświęcone są połowom i przetwórstwu dorsza. W środku panuje właściwy dla Końca Świata nieład, ale ma to ogromny urok. A także istotne uzasadnienie. W starym budynku przechowalni łodzi, na pierwszym piętrze, siedzi Draugen, strach z głębin, który sieje spustoszenie wszędzie, gdzie się pojawi. Podobno 4 dni po tym, jak go tam umieszczono przyszedł sztorm i zabrał dach i połowę zawartości muzeum...
Spustoszenie sieje tu też Maelström, niezwykle silny prąd na zachodnim krańcu głównej części Lofotów. Kto czytał „W bezdni Maelströmu” Edgara Allana Poe, na pewno wie, o czym piszemy. Film kontrastujący to, co pisał Poe z doświadczeniami tutejszych rybaków również można obejrzeć w jednym z muzeów w Å.
Z kolei muzeum suszenia dorsza nam przywiodło na myśl Dorszowy Holocaust... Pokazuje to, co co roku ma tu miejsce: masowe łowienie dorszy, wyrywanie im przez norweskie dzieci języków jako lokalnego przysmaku (co dzieci robią w czasie specjalnych ferii i za co dostają pieniądze), wybieranie ikry i wątrób (z których robi się tran), kręgosłupów itd., a następnie suszenie na różne sposoby. Na Lofotach wszędzie widać stojaki, na których suszy się wypatroszone dorsze. Eksportuje się je później głównie na południe Europy, a zmielone głowy do Nigerii! Muzeum jest interaktywne – można pobawić się głowami i innymi częściami dorszy, można także spróbować je sprasować za pomocą różnego rodzaju pras, a przede wszystkim można poczuć ich zapach...
Ale zapach suszonych dorszy to nic w porównaniu do zapachu fermentujących wątrób dorszy, z których potem zbiera się tran (to z kolei doświadczenie, po które udaliśmy się do innego muzeum)... Tam też każdy chętny może wypić łyżkę tranu, po czym nam było niedobrze jeszcze przez kilka godzin.
Jednak oprócz tych doświadczeń chyba najważniejsza jest przyroda. Ta po prostu zapiera dech w piersiach, zwłaszcza w połączeniu z estetyką norweskich osiedli. Pogoda niestety trochę się pogorszyła (jedyny promień słońca udało się nam uchwycić na pierwszym zdjęciu). Ale to na pewno nie przeszkadza wymienionym w tytule „Polaczkom od Józefa”, których spotkaliśmy płynąc tu promem. Dwie grupy rodaków skuszone zarobkami zmierzały do nowoczesnych przetwórni ryb na Lofotach. Jednak atmosfera wśród nich była nerwowa, a jedni przed drugimi nawzajem się i innych przestrzegali, w tym właśnie tak ich nazywając („schowaj się, żeby cię te Polaczki od Józefa nie widzieli”). Jednak od Norwegów często słyszeliśmy tu o dobrze pracujących Polakach, więc mamy nadzieję, że i ci przyniosą chlubę naszemu narodowi.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
pieklo
pieklo - 2011-02-18 11:43
bedzie holandia?
 
 
AniaKuba
Ania Kuba
zwiedziła 5% świata (10 państw)
Zasoby: 77 wpisów77 98 komentarzy98 1229 zdjęć1229 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
27.07.2010 - 04.10.2010
 
 
30.08.2007 - 03.08.2008