Geoblog.pl    AniaKuba    Podróże    Kirgistan (i okolice)    Historie z Biszkoptu. Kirgiz zszedł z konia...
Zwiń mapę
2007
30
sie

Historie z Biszkoptu. Kirgiz zszedł z konia...

 
Kirgistan
Kirgistan, Bishkek
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Biszkek – to nie jest łatwo zapamiętać. Nawet zlokalizowanie sprawia trudności (urzędniczka podczas odprawy celnej na Okęciu zapytała, czy to w Londynie!). Dlatego niech kojarzy się z biszkoptem – najlepszy lekko nasączony, a na górze krem i galaretka z owocami.
Zatem wyruszyliśmy zobaczyć, co z tym Kirgizem, który już kilkadziesiąt lat schodzi z konia, unieruchomiony w literaturze w niewygodnej dość pozie przez Mistrza Kapuścińskiego. Zobaczymy, co dalej.

Wersja polska specjalnie dla Przyjaciela z dalekiej Polski, który nas bardzo rozczulił prezentami pożegnalnymi – szprot popularny w sosie pomidorowym (wyprodukowane dla Biedronka) i paprykarz szczeciński (10% gratis)!


Lot
Nie jest łatwo także dostać się do Biszkeku! Wierząc w przewagę British Airways nad Aerofłotem wybraliśmy lot przez Londyn. I na Okęciu szybko pożałowaliśmy! Okazało się, że możemy mieć jedynie po jednej sztuce bagażu, a my mieliśmy oczywiście po dwie i to spore. W ostatniej chwili wyrzucaliśmy mniej niezbędne rzeczy, niestety dość przypadkowo... i przepakowywaliśmy się w jedną walizkę. Omal przez to się nie spóźniliśmy – byliśmy wywoływani przez megafon jako ostatni spóźnialscy! A to dopiero początek wrażeń... Nad Morzem Czarnym wlecieliśmy w nocy w burzę i lądowaliśmy w Tbilisi. Błyskawice w ciemności, deszcz, a w dole wielka woda, na pokładzie liczne małe, brudne świnki płaczące i krzyczące – to doświadczenie, które na długo zostaje w pamięci!
Po 10 godzinach lotu i dwóch międzylądowaniach było nam już wszystko jedno! Potulnie podeszliśmy do pary trzymającej duże zdjęcie Kuby, oddaliśmy im bagaże i pozwoliliśmy się powieźć w noc ciemną... Szczęście nas jednak nie opuszczało, gdyż przyjęła nas Zenona, prezes Stowarzyszenia Polaków Odrodzenie.


Mieszkanie – (ale nie tracimy nadziei na jurtę)
O tym, że Droga może być Domem – świadczy choćby twórczość i biografia Edwarda Stachury. Dla nas także Podróż do Azji Centralnej i praca w Kirgizji staje się Domem – przestronnym i niezwykle kolorowym! Jednak odwrócenie tej myśli – Dom, który staje się Drogą (refleksja Mariusza Wilka) – utkwiła mi w myślach. Obecnie bardziej doświadczamy Domu-Drogi, który nieustannie rozwija się ku licznym potencjalnym ścieżkom przyszłości. Wrażenie takie potęgują przejeżdżające nieopodal naszych okien pociągi, pogwizdujące i obiecujące kolejną wyprawę...

Jednak zanim zamieszkaliśmy w Naszym Biszkeckim Domku – natrudziliśmy się! Nie jest łatwo wynająć tutaj mieszkanie. Gdy już wydaje się, że wszystkie szczegóły zostały uzgodnione i można się wprowadzać - właściciel dzwoni i oświadcza, że właśnie podniósł cenę! Nawet o jedną piątą! I trzeba zaczynać od początku...
Mieliśmy jednak dużo szczęścia – nasze mieszkanie posiada balkon, do okien kuchni i sypialni wdziera się gąszcz obrastających blok kłączy (wrażenie spania w dżungli), śpiewają ptaki i czasem gwiżdżą pociągi. Dzielnica typowo biszkecka – za sąsiadów mamy Kirgizów, w pobliżu największy tutaj meczet, stragany z owocami i warzywami, a pod blokami stoją ogromne mercedesy! Jak to możliwe, skoro średnia pensja to 150 dolarów?
A z okien kuchni możemy patrzeć na góry Tien Szan.


Usługi po kirgisku
Przyszedł do nas hydraulik. Na uwagę, że woda cieknie w sedesie popatrzył, pokiwał głową i powiedział „tak, cieknie”. I poprosił o 50 somów!
Każdy obcokrajowiec jest tutaj podejrzany i musi swoją obecność wyjaśnić i okupić. Wizyta w biurze rejestrującym cudzoziemców bardzo przykra – nie ma odpowiedniego kwitku – nie ma rozmowy! Na moją uwagę, że na ścianie wymienione są dokumenty, które trzeba mieć i ja je posiadam, usłyszałam zaskakującą radę - nigdy nie czytać ogłoszeń, bo tylko urzędnik wie najlepiej! Przede mną kolejne podejście!
Zaprzyjaźniona Tatiana, pomagająca w starciu z systemem postsowieckim wyznała: bez „walerianki” niczego nie zdziałasz!


Ochrona środowiska
Właścicielka mieszkania Czynara oglądała gniazdko w kuchni, zobaczyła, że jest przepalony rozgałęźnik i... szybkim ruchem pirzgnęła go przez okno i, jakby nigdy nic, włożyła w gniazdko nowy!
Kupiliśmy, bardzo ciekawi smaku, kirgiską oranżadę – zieloną, z „takiej trawki” jak wyjaśniła sprzedawczyni. Zapytaliśmy, czy zwrócić butelkę (pewni, że jest zwrotna), a pani na to, że to można rzucić tam, gdzie wypijemy!
Oranżada była wyjątkowo wstrętna! Żadnej trawki...
Zauważyliśmy w końcu, że prawie każdy po zjedzeniu lub wypiciu czegoś na ulicy opakowanie zostawia tam, gdzie akurat skończy konsumpcję.

Dziwne uczucie nie selekcjonować śmieci... wrzucać do jednego worka folię, plastik, organiczne odpadki, papier... ze świadomością, że śmiecie te ktoś pirzgnie może do lasu, może na jakieś ogromne składowisko i będą truły tę czczoną do niedawna ziemię.


Równouprawnienie po kirgisku
Czynara oprowadzała nas po swoim mieszkaniu – mnie pokazywała, gdzie leżą garnki, pościel i szczotki, jak działa pralka, Kubie – wyjaśniła, gdzie i jak można podłączyć Internet!
Zresztą – w Polsce nie jest lepiej. Pamiętam, że kiedyś wpadł mi w ręce katolicki poradnik dla par, w którym jeden z rozdziałów był zatytułowany „Inteligencja dla mężczyzn jest tym, czym uroda dla kobiet”!!!
Fakt, że Kuba też gotuje wzbudza wśród pań ze Stowarzyszenia prawdziwy entuzjazm :)

Starodawny zwyczaj tutejszy nakazuje przyjąć gościa z honorami, im bardziej znamienity, tym więcej celebracji. Dla najznakomitszych gospodarze zabijają barana i podają ugotowaną głowę do zjedzenia lub oko (czego doświadczył Mistrz Kapuściński). Jednakże ten najwyższy honor zarezerwowany jest tylko dla mężczyzn – z zasady nie ma tu znakomitych kobiet :) Dla kobiet podczas takiej uczty przewidziana jest kość ogonowa!


Kolory
Także są oryginalne! Miód akacjowy – zielony, rodzynki – granatowo-czarne, zielona herbata – żółta. Na pewno to jeszcze nie koniec takich niespodzianek!
Jednak najbardziej dojmującym doświadczeniem jest światło słoneczne, rozżarzone, niemal spopielające inne kolory, białe do bólu.


27.09. Asambleja
To miejsce mojej pracy. Znajdują się tutaj stowarzyszenia mniejszości narodowych i Ministerstwo Kultury. Bardzo fajne jest to, że obok siebie pracują i spotykają się Polacy, Niemcy, Turcy, Tatarzy, Chińczycy, Ukraińcy, Koreańczycy... Mam nadzieję na zanurzenie się w tej wielokulturowości po dusznej i ksenofobicznej ostatnio atmosferze w Polsce.
W siedzibie Stowarzyszenia „Odrodzenie” przeglądałam dziś książki i materiały. Najbardziej ucieszyły mnie kryminały z czasów PRL – sama nie wiem, co przeczytam najpierw – czy „Lalkę na łańcuchu”, czy „Barakudę”, a może „Miłowanie kata”, albo „Tropami cieni”? Obiecuję recenzje i pozdrawiam serdecznie pewną doktor socjologii z Łodzi, fankę tej mrocznej literatury!

Dzisiejsza przygoda z miejscową kuchnią zakończyła się fatalnie! Z dań, które wybieraliśmy, nie było żadnego! Dla tutejszych poproszenie o obiad bez mięsa jest niezrozumiałe! Gdy w końcu zdecydowaliśmy się na kirgiską zupę i kelnerka obiecała, że będzie wegetariańska... przyniosła nam „akruszke” z kawałkami kiełbasy! To chłodnik robiony z... zsiadłego mleka i wody mineralnej (plus ta nieszczęsna kiełbasa!!). Było nam cały dzień niedobrze!

Tak czytam te notatki i boję się trochę, że przemawia przez nie spojrzenie „cywilizowanej” Europejki na „barbarzyńską” Azję. Nie bez znaczenia jest fakt, że na samym początku pojawił się Kapuściński – mistrz dystansu do opisywanego Innego. Raczej lepszy byłby Mariusz Wilk – pisarz żyjący już kilkanaście lat w Rosji i opisujący tamtejsze życie ze zrozumieniem i akceptacją. Czasem w poszukiwaniu dobrej pointy łatwo otrzeć się o ignorancję...

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (8)
DODAJ KOMENTARZ
szeryf
szeryf - 2007-09-04 10:34
Świetny opis! Będę z zaciekawieniem czytał Wasze dalsze przygody w Azji Centralnej :)
 
Asia S
Asia S - 2007-09-04 15:14
Aniu, Kubo :)

Baaardzo się cieszę, że piszecie już blog :D Wiedziec i widzieć co się u was dzieje to przyjemność :)

Pozdrawiam was bardzo, bardzo mocno :D
 
Gosia D.
Gosia D. - 2007-09-04 15:19
Hej hej! Super blog, czekam na ciąg dalszy. Ogromne uściski dla Was!
 
Ola D.
Ola D. - 2007-09-04 17:04
Świetny blog, ale niestety powiadamianie o nowym wpisie nie chce mi się zainstalować:(
Aniu, nawet dziewczynka na ikonce jest do ciebie podobna.
 
Aga K
Aga K - 2007-09-04 22:38
hmm... Biszkopt prawie tak "swoiski" jak nasze osiedle ;) 3mam za Was kciuki! Pozdrawiam serdecznie !
 
Bargiel
Bargiel - 2007-09-08 01:04
ale blog do dupy :(
 
Tatko
Tatko - 2007-11-02 10:09
Ta Asambleja to czysta wieża BABEL. Nawiążecie dużo dużo kontaktów. Życzę powodzenia.
 
Piotrek
Piotrek - 2009-02-05 18:45
to Ty piszesz na Geoblogu takie fajne opo ? ;)
mam chyba odp. na Twoje pytanie :
zajrzyj na http://darkmachine.pl/uzytkownik/bartishii
ten chłopak mieszka w lubuskiem i jako nazwę miejsca gdzie mieszka podał "Warwa".
to częsty przypadek na śląsku nazywać swoją miejscowość zdrobniale, często pożyczając zgermanizowaną nazwę od Niemców :P moje gadu: 6628796
 
 
AniaKuba
Ania Kuba
zwiedziła 5% świata (10 państw)
Zasoby: 77 wpisów77 98 komentarzy98 1229 zdjęć1229 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
27.07.2010 - 04.10.2010
 
 
30.08.2007 - 03.08.2008