Pierwsza z dwóch polskich ekspedycji w Parku Narodowym Ala-Archa zorganizowanych w długi majowy weekend. Zgodnie z kilkudziesięcioletnią tradycją, 1-go maja sporo ludzi wyrusza na Komsomolec (ok. 4150 m n.p.m.). I my próbowaliśmy, ale zadowoliliśmy się wejściem na ok. 3500 m.
Druga ekspedycja była jeszcze bardziej liczna i rozdzieliła się. Celem pierwszej grupy było dojście do lodowca Racek, a celem drugiej grupy – zdobycie jeszcze wyższego szczytu niż Komsomolec – Uczitiel (ok. 4500 m n.p.m.). Do lodowca doszliśmy razem, a potem druga grupa poszła jeszcze kawałek w górę, gdzie rozbili się na noc.
O dalszych losach wyprawy w góry Dawid na pewno opowie sam. Lodowiec obserwowaliśmy z moreny bocznej, po której widać było, jak kiedyś, pewnie jeszcze niedawno, musiał być ogromny i potężny. Chodziło po nim ok. 15 osób, zupełnie niewidocznych gołym okiem. Pogoda była słoneczna, bardzo przyjemna na taki spacer. Dużo świstaków, wrończyków i wieszczków. Na górę szli ludzie z ogromnymi plecakami, niektórzy tylko na jedną noc, a niektórzy schodzili jeszcze tego samego dnia. Może dla treningu. Trzech znosiło z góry rowery, co wydawało się tym bardziej absurdalne, że miejscami trudno było iść, a co dopiero iść z rowerem na ramieniu, nie mówiąc już o jechaniu.
Zabawne, jak wielkie są różnice między górami tutaj i w Polsce. Tu wychodzi się w góry zwykle z wysokości ok. 2000 m n.p.m., jak w Ala-Archa. Tu niewiele jest szczytów na które można wejść i z których można byłoby zejść jednego dnia; nie wspominając o jednodniowych wycieczkach grzbietami lub nawet pasmami gór! Jeśli ktoś poważnie myśli o chodzeniu w górach Kirgistanu, to uwaga: bez namiotu, ciepłego śpiworu i sporych zapasów jedzenia niewiele tu można zrobić. Jedzenie oczywiście można kupić w Kirgistanie, ale raczej nie w górach, bo dalej od głównych centrów, do których można dojechać, trudno kogokolwiek spotkać. Nie ma tu również szlaków, ani oznaczeń w terenie. Inna różnica, tym razem na niekorzyść Tien-Szan – między turystami prawie w ogóle nie ma kontaktu: nie ma zwyczaju pozdrawiania się, a tym bardziej nawiązywania rozmów. Sporo mijanych osób maszerowało ze słuchawkami w uszach (może odsłuchiwali nagranego poprzedniego dnia własnego monologu pt. „dasz radę”...). Sporo śmieci. Ogniska, w tym na terenie parku narodowego.