Po 40 godzinach w pociagu, dosyc wymeczeni, dotarlismy do Nowosybirska.
Obserwowalismy przemyt na spora skale, bardzo dobrze zorganizowany, ale bez zadnego poszanowania dla wspolpasazerow (ani prawa, co wynika z definicji przemytu). Mamy nadzieje, ze po raz ostatni doswiadczylismy
kirgiskiego bardaku. Dwie Kirgizki wsiadly do pociagu na dlugo przed wszystkimi i upakowaly na licznych polkach swoje liczne torby, w sumie ponad 20. Przez prawie cala droge przerzucaly ukurzone chinskie badziewie z jednej torby do drugiej, blokujac przejscie i utrudniajac oddychanie. W przepakowywaniu chodzi o to, zeby w kazdej torbie byly rzeczy roznego rodzaju, zeby mozna bylo powiedziec, ze to osobiste lub prezenty. Wyrzucaly tez mnostwo opakowan - wszystko za okno. Przez 40 godzin nie uslyszelismy tez z tego powodu ani jednego przepraszam. Natomiast uslyszelismy, ze zyja tak juz 5 lat (to siostry), a jedna z nich wybudowala z tego luksusowy dom!
Juz od Almaty dzwonily dogadac osoby (8) do przewiezienia bagazy przez granice. Od razu zalatwily sprawy z prowadnikami (osoby odpowiedzialne za wagon, jedzie ich po kilka w wagonie na dlugich trasach) dajac im lapowki i swiadczac drobne uslugi seksualne. Na kazachskiej granicy od razu oplacily celnikow - tu z nimi latwo sie dogaduja. Przywoza im nawet rzeczy na zamowienie. (Inni przemytnicy, mniej doswiadczeni, mieli na granicy wiecej problemow.)
Tuz po kontroli kazachskiej do wagonu wbiegla druzyna 8 kobiet - kazda dostala po 2 torby i przewiozla je przez granice. To Rosjanki, ktore z kolei zyja tylko z przewozenia towarow od jednej stacji granicznej do drugiej. Blyskawicznie podzielily sie torbami i rozpierzchly po pociagu. Biletow tez nie potrzebuja, bo prowadnicy sa wlaczeni w biznes (sami zreszta przewoza spore ilosci pochowane i podzielone miedzy pasazerow, ktorzy w wiekszosci nie protestuja). Jednak i te dzialania nie wystarczyly - rosyjskim celnikom rowniez trzeba bylo doplacic.
W sumie przewiezienie tych towarow kosztowalo dwie kirgiskie przemytniczki ok. 1000 USD, ale ile zarabiaja na takim kursie, nie wiemy. Wiemy tylko, ze tym razem bylo to o 60 USD wiecej niz poprzednim.
Tuz przed kontrola celnikow jedna z Kirgizek spalila galazke sosny tlumaczac, ze to kirgiski zwyczaj, aby odegnac zle duchy. Kto wie, czy nie chodzilo bardziej o zmylenie wechu psa celnikow - moze wiozly cos wiecej niz tylko szmatki, buty, alkohol i drobna elektronike...
Nowosybirsk robi bardzo dobre wrazenie - piekny duzy czysty dworzec, zreszta jak wszystkie duze dworce w bylym ZSRR. Moze kiedys i u nas tak bedzie. Miasto znow bardzo europejskie - przywitaly nas znajome bary (np. KFC) i sklepy (np. IKEA) oraz wystawa zdjec Ziemi z nieba Yanna Arthusa Bertranda. Bardzo porzadnie, ludzie bardzo dobrze ubrani, ciekawe muzeum sztuki i ciekawe muzum regionalne. Zobaczylismy oryginalne stroje szamanow naszego ulubionego Ludu Polnocy - Nganasan - chociaz i tak najbardziej podobaja nam sie ich unty. Na koniec pouczylismy pracownice muzeum o roli, jaka polscy zeslancy odegrali w rozwoju nauki, gospodarki i kultury Syberii, a o czym w muzeum nie bylo ani gabloty (Kiczliwe Lachy)! Nowosybirsk ma prawie same plusy. Ale drogo - za usluge szewska, ktora w Biszkeku kosztowala rownowartosc 5 zl, w Nowosybirsku zaplacilem rownowartosc 28 zl! No coz, lepszy swiat...
Na zakonczenie chcielismy pojechac metrem ze stacji Plac Lenina na stacje Plac Marksa, ale paproch w oku nam te frajde uniemozliwil. Skonczylo sie na pojechaniu ze stacji Plac Lenina na stacje Dworzec Glowny.