Syberia, ktora widzielismy z okien pociagu jest przepiekna i zywa! Zalesione pagorki, lasy brzozowe, sosnowe, ogromne rzeki. Po pustyniach i stepach Srodkowej Azji te krajobrazy wydaja sie Polakowi bliskie i raduja.
Inaczej sobie te Syberie wyobrazalismy - bardziej surowa przyrode i bardziej zniszczone przez czlowieka miasta i krajobrazy. Tymczasem jest pieknie, zielono, a miasta zadbane, porzadne, co najmniej takie jak w Polsce. No ale pewnie i te ciemna strone Syberii mozna dostrzec, jesli sie pojedzie w odpowienie miejsca.
Widoki poprawily sie zreszta juz po przekroczeniu granicy - od razu zrobilo sie porzadniej, zarowno jesli chodzi o przyrode, jak i ludzkie osiedla. Male drewniane domki z kolorowymi okiennicami, zadbane drewniane stacyjki. A dworzec w Irkucku tylko troche ustepuje palacowi w Wersalu! Ciekawe, ze na przejazdach drogowych na drodze kolei transsyberyjskiej wjazd samochodow blokuja nie tylko szlabany, ale i podnoszone "zasieki", jak na niektorych strzezonych parkingach.
Kilka godzin jechalismy po brzegu Bajkalu. Na stacjach nie bylo babuszek z wedzonymi rybami, co obiecano w przewodniku Bezdrozy po szlaku syberyjskim (ten przewodnik, naszym zdaniem, jest zreszta bardzo kiepski). Natomiast na pierwszej stacji w Rosji kupilismy gotowane raki. Bardzo dobre, choc pewnie wrzucane do wrzatku zywcem, co psulo nam apetyt.
Rosyjski pociag przyjemny i czysty, a obsluga bardzo przyjazna i pracowita (w przeciwienstwie do poprzedniego kazachskiego pociagu, w ktorym obsluga byla zbyt zajeta przemytem, zeby wywiazac sie choc troche ze swoich obowiazkow). Ta podroz byla znacznie bardziej przyjemna - choc jechalismy tez prawie 40 godzin, wcale nas to nie zmeczylo. Jesli to mozliwe, radzimy zawsze wybierac rosyjskie sklady.
Ulan-UdeNajwieksza na swiecie glowa Lenina na glownym placu miasta robi wrazenie surrealnego zartu. Bawila nas caly dzien. Zreszta w tym miescie wiekszosc ulic nazywa sie Lenina (albo chociaz Rewolucji) - takie przynajmniej odnieslismy wrazenie.
Samo miasto z poczatku zrobilo na nas dobre wrazenie, ale wieczorem zmienilismy zdanie - nie czulismy sie juz zbyt bezpiecznie: duzo pijakow, takze kobiet, i duzo blakajacej sie bez celu mlodziezy (poniewaz wszystkie atrakcje juz o 9 wieczorem byly zamkniete; lacznie z internet klubami).
W Buriacji dominuja Buriaci. Na ulicach gdzieniegdzie leza rozrzucone drobne pieniazki. Pierwsze 3 zebralismy, ale potem przypomnielismy sobie ze wstydem, ze Buriaci rzucaja je dla dobrych duszkow. I szybko co najmniej rownowartosc ukradzionych duszkom pieniazkow zostawilismy w najlepszym dla tego miejscu - buddyjskim klasztorze.
Pacany w DacanieBa, to nie tylko buddyjski klasztor, ale centrum buddyzmu na cala Rosje - Iwolginski Dacan! Klasztor, buddyjski "uniwersytet" dla 200 studentow, siedziba buddyjskiego zwierzchnictwa itd. Nas oprowadzal mnich, ktory zakonczyl tam studia z zakresu wschodniej medycyny pod okiem tybetanskich mistrzow. Buddyjskie swiatynie bardzo nam sie podobaja - kolorowo i wesolo! Nie ma tego patosu, ktorym emanuja katolickie koscioly. Wszedzie ofiary dla bostw, cukierki, ryz, ciastka, drobne pieniazki, miseczki i otwarte pudelka z mlekiem... Zywo. Mozna odniesc wrazenie, ze odwiedzajacy i mnisi naprawde maja bezposredni kontakt ze swoimi bostwami. Krecilismy modlitewnymi mlynkami jak najeci, tak nam sie to podobalo. Jak w wesolym miasteczku.