Geoblog.pl    AniaKuba    Podróże    Kirgistan (i okolice)    Tokmok i wieza Burana
Zwiń mapę
2007
02
lis

Tokmok i wieza Burana

 
Kirgistan
Kirgistan, Tokmok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 457 km
 
28.10 Targ zwierząt w Tokmok
W niedzielę, jak to mamy w zwyczaju, pojechaliśmy na kolejną wycieczkę – najpierw do miasteczka Tokmok, na targ zwierząt. To, co tam zobaczyliśmy, było przygnębiające – zwierzęta były traktowane jak zrobiona już kiełbasa. Niektóre zostały przywiezione spętane i oszołomione w bagażnikach samochodów osobowych: nawet po 3 duże owce! Krowy także wiąże się i upycha na zbyt małych doczepkach! Widzieliśmy również owce powiązane i poukładane na doczepie – ich głowy smętnie zwisały blisko kół. Większość tych zwierząt była zaniedbana, chuda, brudna – prawdopodobnie zaraz po kupnie zostaną zarżnięte. Napatrzyliśmy się na tyle umęczonych zwierząt, że gdybyśmy nie byli przekonani wcześniej, to teraz uznalibyśmy, że wegetarianizm jest dobry. Zwierzęta kupione na targu widzieliśmy zresztą wiezione lub gnane przy drodze jeszcze wiele kilometrów od Tokmok.

Na zwyklejszej części rynku, na której sprzedaje się m.in. żywność, co kilkanaście metrów siedziała kobieta z workiem leków – bazarowe aptekarki.

Na bazarze poznaliśmy Babuszkę Walię i Dziaduszkę Kolię – stali z dwoma malutkimi prosiakami – podali nam swój adres i zapraszali bardzo życzliwie na obiad i herbatę, dziaduszka Kolia powiedział po prostu: „usiądziemy razem przy stole, wypijemy herbatę, pouśmiechamy się do siebie, porozmawiamy o tym, co było... przyjedźcie!” Przyjedziemy. Wygląda na to, że tutaj wycieczkę możemy zorganizować do dowolnej miejscowości na prowincji, a zostaniemy ugoszczeni i będzie bardzo ciekawie, że wcale nie są potrzebne atrakcje turystyczne z przewodnika. Na prowincji trudno jednak dogadać się po rosyjsku! Tylko niektórzy znają ten język, np. nauczyciele lub ludzie z mniejszych miast. Na wsi, zwyczajni Kirgizi po rosyjsku chyba prawie nie mówią.
Do wieży Burana dojechaliśmy niezwykłą marszrutką – już od dawna marzyliśmy o przejażdżce takim pojazdem. Jechał bardzo dobrze – nadspodziewanie dobrze, biorąc po uwagę jego wygląd! W marszrutce wszyscy z nami rozmawiali – jak zwykle opowiedzieliśmy, skąd jesteśmy, co robimy w Biszkeku... Potem, gdy już wysiedliśmy i zaczęliśmy iść ku wieży, współpasażerowie, którzy z nami wysiedli, pokazywali nam jeszcze drogę. Potwierdziła się opinia o życzliwości Kirgizów z prowincji.
Po drodze podjechał do nas dżygit i proponował, byśmy się przejechali na jego klaczy Zorze. Skorzystaliśmy z tej propozycji – ja i Maciek. Zora była bardzo spokojna i cierpliwie znosiła nasze podrygi na jej grzbiecie. Już pod wieżą nasz nowy znajomy porosił o 20 somów „dla Zory na rum”! Naprawdę mamy nadzieję, że jednak kupi dla Zory coś innego!


Wieza Burana
Balasagun to „miasto, przez które przeszła historia. Mieszkała w jego murach parę wieków, potem odeszła. Została arena zarośnięta trawą, rozerwany pierścień murów, resztki zabudowań” – i choć jest to opis średniowiecznego miasteczka we Francji, pochodzący z „Barbarzyńcy w ogrodzie”, oddaje także atmosferę azjatyckiego bogatego miasta, przez które przebiegał Szołkowyj Put, po kirgisku Żibek Żoł, a polsku – Jedwabny Szlak. Trzęsienie ziemi w XV wieku zniszczyło miasto, ludzie się wyprowadzili i pozostały tylko wały obronne (3 pierścienie) i wieża Burana, służąca za minaret, wieżę obserwacyjną i obronną, a także latarnię, wskazującą kupcom drogę. Do dziś przetrwała dość oryginalna rekonstrukcja – zachowana wieża z X wieku została obudowana nową wieżą. Wejście na szczyt dość trudne – tunel wąski, ciemny i prawie pionowy! Widok z wieży bardzo ładny – rozległe pola, a na horyzoncie góry.
Wokół wieży stworzono muzeum poświęcone historii miasta, w którym oglądaliśmy kamienie nagrobne islamskie, chrześcijańskie oraz pierwsze monety – muszle, były także późniejsze chińskie monety i kirgiska biżuteria, wazy – wszystko sprzed 10 wieków! Było to zatem wielokulturowe, tętniące życiem miejsce.

Już przy bramie na postoju, gdy poszłam zapytać o marszrutkę, obskoczyły mnie (dosłownie!) dzieci, które przyjechały tu na szkolną wycieczkę! Prosiły, bym pozwoliła się z nimi sfotografować! Było to tak sympatyczne, że wszyscy czworo posłużyliśmy dzieciom za modele! Ich wychowawczyni i nauczycielka angielskiego uparła się rozmawiać z nami po angielsku – pewnie chciała pokazać uczniom, że warto uczyć się tego języka, żeby potem porozmawiać z „innostrańcami”. Dzieci poprosiły, byśmy coś powiedzieli po polsku. Zaczęłam opowiadać o naszym codziennym życiu w Biszkeku. Jednak nie mogłam skończyć, gdyż w pewnym momencie wszystkie wybuchły śmiechem. Wytłumaczyły nam, że nasz język przypomina im rozmowę kotów! Po wymianie takich uprzejmości rozstaliśmy się. Jeszcze jedna nastolatka odciągnęła mnie na stronę i pytała o Kubę, a potem wyznała mi na ucho, że „on takij krasiwyj”!

Po powrocie popędziliśmy do Teatru Baletu i Opery na występy koreańskich artystów. Tancerki opanowały sztukę sunięcia jakby nad ziemią – zupełnie nie widać, kiedy stawiają kroki, tak szybko przebierają nóżkami! Na mnie największe wrażenie zrobił występ koreańskich bębniarzy – w białych szatach i o mocno umalowanych twarzach. Ta intensywna i rytmiczna muzyka, ich szaty, rytmiczne ruchy i śpiew nasuwała na myśl, że oto bierzemy udział raczej w jakimś świętym rytuale, niż w koncercie.
Działalność organizacji koreańskich jest tutaj bardzo widoczna – wysyłają one nauczycieli nawet do małych miasteczek, by uczyli w szkołach koreańskiego, organizują także występy i wydają tygodnik.


 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
TATKO
TATKO - 2007-11-02 11:32
Aniu podziwiam twoją odwagę. Poznajesz prawdziwą Kirgizję od podszewki. Czy nie jest to zbyt niebezpieczne dla dla młodej dziewczyny??? Nie wiedziałem że naród Kirgiski jest taki życzliwy dla obcokrajowców. Na koniu pana Sławka prezentowałaś się dużo lepiej. Trzeba było Ci przedtem pobrać więcej lekcji u wuja ZDZICHA. Teraz byś była prawdziwą AMAZONKĄ. Uważaj na siebie.
 
Bogdan K. z Łodzi
Bogdan K. z Łodzi - 2007-11-04 16:25
Widziałem Twój blog. Świetny. Będę śledzić. Pozdrawiam. Przesyłam pozdrowienia od mojej mamy Krystyny .
 
 
AniaKuba
Ania Kuba
zwiedziła 5% świata (10 państw)
Zasoby: 77 wpisów77 98 komentarzy98 1229 zdjęć1229 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
27.07.2010 - 04.10.2010
 
 
30.08.2007 - 03.08.2008