Geoblog.pl    AniaKuba    Podróże    Kirgistan (i okolice)    Święta w Biszkeku
Zwiń mapę
2007
11
lis

Święta w Biszkeku

 
Kirgistan
Kirgistan, Bishkek
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 513 km
 
6.11
Byliśmy na bankiecie organizowanym przez polską ambasadę z okazji Święta Niepodległości. Należy dodać, że zorganizowano go w najdroższym tutaj hotelu Hyatt (doba w najdroższym apartamencie kosztuje tam 1200 USD), a towarzystwo i zakąski były wykwintne i wyrafinowane. Ambasador przeczytał swoją rolę – MAMROCZĄC – po polsku, rosyjsku i angielsku – mamrotanie brzmiało jednak podobnie w każdym języku i gdyby nie to, że oddzielał je chwilą ciszy, to trudno byłoby się zorientować, jakim językiem się akurat „posługuje”. Potem, już tylko po rosyjsku, swoją rolę wymamrotał minister spraw zagranicznych Kirgistanu. I na tym zakończyła się część oficjalna. Tak jakby obaj wiedzieli, że nie dla ich przemówień przyszli goście, ale po prostu, aby „bywać”. Dziwne to jednak tym bardziej, że ambasador z PiS, czyli partii, która zdawałoby się bardzo ceni narodowe tradycje i hasła, tak sponiewierał to najważniejsze być może polskie święto. Na dodatek polska flaga nie była tak naprawdę polską flagą, bo na białej części miała polskie godło. Jedzenie było dobre, ale naprawdę trudno nam zrozumieć sens takich przyjęć i wydawania na nie ogromnych państwowych pieniędzy. Podczas bankietu chodził nam po głowach film „Edukatorzy” i jego główne przesłanie: „wasze tłuste lata minęły”, „macie za dużo pieniędzy”. Takie bankiety mogą utwierdzić w przekonaniu, że życie dyplomatów jest życiem próżniaczym. A przecież takie przyjęcia odbywają się w podobnym czasie w setkach miejsc na całym świecie!
Ja od dwóch miesięcy nie mogę doprosić się od ambasady poezji i prozy najnowszej – tak tu potrzebnej – zaledwie około 20 książek, a lektor polskiego, Maciek, także jeszcze nie otrzymał potrzebnych mu pomocy naukowych. Ambasador i jego dwór obiecują, uśmiechają się i piją szampana....

7.11
Tutejsze Święto Rewolucji bolszewików. Idąc do pracy widziałam tłum przy pomniku Lenina – uczestnicy mieli czerwone kokardy, chorągiewki i duże flagi z sierpem i młotem. Najstarsi trzymali dumnie portrety Lenina i Stalina i wyraźnie pozowali do zdjęć. Była też orkiestra – ubrana odświętnie, w jasnych garniturach. Skandowano hasła: hurra komunizm, hurra sojuz, hip, hip hurra Lenin. Naprawdę niezwykłe.
Jednak nie można się tak bardzo dziwić najstarszym Kirgizom, którzy gromadzą się pod pomnikiem Lenina i pozują do zdjęć z jego portretami. Na ich młodość przypadła najsilniejsza propaganda komunistyczna. Zabrano im tradycyjny sposób życia i wyedukowano na pionierów i komsomołców, przez kilkadziesiąt lat indoktrynowani – uwierzyli, że Lenin jest ich nowym bogiem, a Sojuz najlepszym ze światów. Potem ZSSR chyliło się ku upadkowi, a im mówiono o błędach i wypaczeniach systemu. A na koniec ZSSR runęło, pogrążając Kirgistan (i sąsiednie republiki) w chaosie i biedzie. Gorączkowo odbrązawiano bogów młodości. Nic dziwnego, że wielu starych Kirgizów niewiele już pojmuje z tak szybko zmieniającego się świata i czci Lenina i wzdycha do czasów komunizmu. Trudno przyznać, że zostało się oszukanym i okłamanym, a kraj potraktowany jako kolejna kolonia – eksploatowany i podporządkowany potrzebom gospodarczym Rosji. Nie mogą tego przyznać, bo cóż wtedy uczynią ze wściekłością na nieistniejący już ZSSR? Zatem iluzja, w której żyją jest dla nich bezpieczniejsza... ale też zupełnie uniemożliwia zrozumienie dzisiejszego świata.

8.11
Rozpoczęły się Dni Europejskie w Biszkeku – w Muzeum Sztuki Współczesnej ambasady krajów Unii Europejskiej zorganizowały stoiska z materiałami zachęcającymi do podróżowania lub studiowania w każdym z nich. Na nasze stoisko przynieśliśmy z Dawidem „Polonusy”, nawet sprzed 3,4 lat – rozchodziły się jak ciepłe bułeczki! Jednak ludzie wezmą wszystko, jeśli jest za darmo. Opowiadałam o diasporze polskiej w Biszkeku i młodzi Kirgizi wydawali się bardzo zainteresowani nauką języka i Polską, oczywiście nikt z nich potem nie przyszedł na zajęcia. Gdy już rozdaliśmy materiały o Polsce, udaliśmy się na spacer do każdego stoiska – załapaliśmy się jeszcze na sery i wina francuskie i węgierskie, desery włoskie oraz na czeską wódkę. Rozmowy z pracownikami ambasad były bardzo sympatyczne, Węgier powiedział nam zmienioną wersję znanego powiedzenia: „Polak, Węgier dwa bratanki...” tam mówią: i do szklanki i kochanki! Zdecydowanie są bardziej rozsądni, skoro wybierają miłość zamiast naszej, polskiej szabli!

11.11
Dzień Niepodległości obchodziliśmy w naszym Stowarzyszeniu uroczyście. Najpierw dzieci śpiewały pieśni: Legiony, Rozmaryna i inne, dotyczące odzyskania przez Polskę niepodległości. Włos się jeży na głowie, gdy uświadomimy sobie, że naszymi narodowymi pieśniami są teksty w rodzaju „hej, kto Polak, na bagnety” i „nie będzie Niemiec pluł nam w twarz” – na pewno ma to wpływ na naszą nieufność (jesteśmy najbardziej nieufnym krajem w UE), poczucie pokrzywdzenia i zdrady przez inne narody oraz podejrzewanie bliźnich o najgorsze intencje. Z pewnością są to ulubione pieśni bliźniaków i ich dworu.
Jednak tutaj, w Kirgistanie, można doświadczyć patriotyzmu inaczej niż w kraju. Czy w Polsce ktoś płacze słuchając o rzucaniu na sztos swojego losu, albo o szarej piechocie? A na sali, gdy dzieci śpiewały, wiele osób miało w łzy w oczach, a jedna pani płakała. Opowiedziała mi wcześniej historię swoich relacji z ojcem, który miał nastawienie bardzo antykomunistyczne (nic dziwnego, komuniści rozstrzelali jego ojca, a rodzinę zesłali do Kazachstanu). Ona natomiast była zagorzałą komsomołką i nie chciała słuchać o zbrodniach komunistów. Kłócili się bardzo. Dopiero gdy umarł, po wielu lekturach i upadku Sojuzu musiała mu przyznać rację. Wtedy odszukała Stowarzyszenie Polaków i teraz uczestniczy w jego życiu aktywnie już 10 lat. Płakała z żalu, że jej ojciec nie dożył chwili, w której świętuje się Dzień Niepodległości. Później inne panie z mojej grupy czytały wiersze o odzyskaniu niepodległości przez Polskę – także były przejęte.
A na koniec mieliśmy prapremierę długo przygotowywanej bajki „Żelazne trzewiki”. Wyreżyserowałam bajkę z okazji Dnia Niepodległości trochę z przekory, na pohybel martyrologicznej tradycji. Tym bardziej, że jest w niej trochę elementów pogańskich: (personifikacja słońca, księżyca i wiatru, które to bóstwa pomagają bohaterce) oraz feministycznych: to dziewczyna jest tutaj stroną poszukującą, ratującą ukochanego, wykazującą się odwagą i wytrwałością, zamiast siedzieć we wieży i czekać – bierze swój los we własne ręce, a Natura jej pomaga.
Ćwiczyliśmy już od miesiąca, próby przebiegały burzliwie, bo dzieci rezygnowały, albo upierały się przy innej roli, niż wybrały wcześniej, albo nie przychodziły... Potem na próbie generalnej okazało się, ze chłopiec grający Słońce rozchorował się i nie przyjdzie – cóż było robić, poprosiłam naszego rodaka, Dawida, aby nas wspomógł. Przybył, gotów zawsze służyć umiłowanej Ojczyźnie i Wspólnej Sprawie. Słońce w jego wykonaniu było bardzo fajne! Dzieci zagrały fantastycznie, z radością płynącą z bycia na scenie w fantazyjnych, przygotowanych w domu, strojach. Byłam z nich bardzo dumna. Mamom dzieci i babciom i dziadkom również bardzo się podobało – usłyszeliśmy wiele serdecznych słów uznania. Później w gabinecie Stowarzyszenia odbył się nieduży poczęstunek. Było bardzo sympatycznie. Potem jeszcze dużo czasu zajęło nam sprzątanie. Gdy już się z tym uporaliśmy, poszliśmy z Kubą na „Przygody krecika”, które wyświetlali w kinie w ramach Dni Europejskich. Doprawdy po 2 godzinach różnych perypetii krecika i jego leśnych przyjaciół poczuliśmy się trochę znużeni. Jednak ta bajka jest naprawdę dobra – uczy, jak ze spokojem akceptować przeciwności losu i pokonywać przeszkody współpracując z przyjaciółmi. Bardzo pozytywna!

Zajęcia ze studentami unormowały się – przychodzą przygotowani, czytamy poezję, oglądamy filmy i słuchamy muzyki, nawet hymnu Polski – sielanka! Czasem tylko ci pochodzenia rosyjskiego z pobłażliwością wyrażą się na temat naszych uporczywych i bezowocnych prób odzyskania niepodległości i powstań przeciwko Rosji. Ich spojrzenie na Napoleona także jak bardzo się różni od naszego kultu cesarza! Dla nich rozmowa na temat zdziesiątkowanych, jedzących własne konie i zamarzających pod Moskwą Francuzów i Polaków jest bardzo radosna! Mówią w końcu z pozycji mocarstwa, które jeszcze do niedawna uchodziło za niepokonane. Dobrze ilustruje to przykład z języka rosyjskiego – słowo „szaramyga”, które oznacza włóczęgę lub obdartusa – jego etymologia wiąże się ze stacjonowaniem wojsk Napoleona w Moskwie, kiedy przymierający głodem żołnierze wędrowali od domu do domu prosząc Rosjan o coś do jedzenia – zaczynali od słów „Cher ami”, „drogi przyjacielu”...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
AniaKuba
Ania Kuba
zwiedziła 5% świata (10 państw)
Zasoby: 77 wpisów77 98 komentarzy98 1229 zdjęć1229 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
27.07.2010 - 04.10.2010
 
 
30.08.2007 - 03.08.2008