Nie przyzwycza(ję)(imy) się w Biszkeku do:
– tego, że rozpisanie dzwonków często się zmienia i nikt mnie o tym nie informuje, dziś już po raz chyba piąty zmieniła się godzina moich lekcji – w rezultacie uczyłam 15 minut, spóźniłam się 30, choć przyszłam do szkoły jak zwykle.
– Młodzież jest już zepsuta tutejszym systemem szkolnym, w którym akceptowane jest ściągnie, kłamanie, wagarowanie, oszukiwanie, olewanie. Dziś widziałam, jak anglistka zrobiła mojej klasie klasówkę – napisała zadania na tablicy, wyszła z klasy, zamknęła drzwi i poszła na kawę. Zatem ja, gdy przygotowuję klasówki w 4 różnych wersjach, dla 4 grup, każę zostawić na ławce tylko długopis, pilnuję, żeby nie ściągali i za gadanie obniżam ocenę – muszę wydawać im się zupełnie obłąkana.
– Ludzie tutaj nie dotrzymują słowa i nawet nie jest im z tego powodu głupio – traktują obiecywanie czy zobowiązanie się do czegoś jedynie jako konwencję i ani myślą się wywiązywać z zadań, których się sami podjęli.
– Do tego, że jesteśmy tutaj często okradani – mnie okradli w marszrutce, wzięli z torby portfel i telefon, a niedawno napadli na nas wąskoocy chuligani i ukradli nam aparat fotograficzny.
– Niezmiennie, od początku naszego pobytu w tym kraju, zdejmuje nas groza, gdy pomyślimy o kirgiskich kierowcach, ich umiejętności jazdy samochodem i znajomości przepisów drogowych. Niezmiennie szokują nas samochody przejeżdżające na czerwonym świetle – a tutaj dzieje się to prawie na każdym skrzyżowaniu. Niezmiennie oburzają nas kierowcy trąbiący lub wjeżdżający rozpędzonymi samochodami w przechodniów przechodzących przez ulicę na zielonym świetle. A przy tym, większość tutejszych kierowców jeździ od bardzo niedawna. Liczba samochodów rośnie drastycznie od roku, dwóch, podobnie jak korki uliczne. Przedtem, w tym ubogim kraju, samochodów było bardzo niewiele. I widać to bardzo wyraźnie, jak nieporadnie sobie z samochodami radzą, np. przy próbach zawracania na uliczce, którą widzimy pod naszym blokiem. Zawracają na kilkanaście razy albo po kilku nieudanych próbach poddają się i jadą do końca uliczki, gdzie jest niewielki parking i zawracają tam. Wygląda to rozpaczliwie, jakby umieli jeździć tylko do przodu. Może trudno się dziwić, że nie umieją zatrzymać się przed przejściem dla pieszych lub że jadą mimo czerwonego światła...
– Do szczurów chodzących po kanałach. Dziś, przełamawszy wstręt, przyglądałam się jednemu dłużej i zauważyłam, że to zwierzątko miało czyste, białe futerko w brązowe łatki, duże, bystre oczy i wcale nie taki wstrętny ogonek. Szczur ten nawet z pewnym wdziękiem myszkował w kanale i między krzakami w poszukiwaniu jedzenia.
– Do śmieci, które walają się w ogromnych ilościach, a gdy już nie sposób ich dalej rzucać, bo się nie mieszczą – podpala się je. O tym jeszcze napiszemy.
– Do tego, że sąsiedzi mieszkający nad nami zaczynają czasem odkurzanie o północy lub o 23.
– Do wiecznie otwartych drzwi na klatkę schodową, co jest szczególnie bezsensowne przy zimnie i mrozie. Wystarczy wyjść do sklepu pod blokiem i zamknąć je za sobą, a już wracając zastanie się je otwarte na oścież. Otwarte drzwi zostawiają również ludzie starsi, również ci, którzy mieszkają na parterze, po prostu wszyscy to olewają. Ale zdarzają się klatki, do których drzwi czasem są zamknięte. U nas dotychczas zdarzyło się to bez naszej ingerencji może TRZY razy.
– Do tego, ze na ulicach bardzo ślisko. Nie ma tu zwyczaju odśnieżania ani odladzania nie tylko chodników, ale nawet ulic! Nie posypuje się ich nawet piaskiem! Zarówno chodniki, jak i ulice, przypominają w związku z tym lodowiska!
– Do ciągłych pomyłek w połączeniach telefonicznych. I do ciągłego niedowierzania dzwoniących, że źle się połączyli. Pomyłki zdarzają się średnio 1 raz na dzień i tylko 1 raz dotychczas zdarzyło się, że dzwoniący sam się zorientował i przeprosił za pomyłkę!
– W kawiarenkach internetowych w Biszkeku nie zdarzyło nam się jeszcze, żeby nas nie oszukano (lub przynajmniej nie próbowano oszukać). Jeśli wykupujemy np. 30 minut, to uruchamiają komputer na 25-27 minut. Jeśli chcemy zapłacić za czas faktycznie spędzony w internecie, to zawsze opłata jest zawyżana. I nie da się tego uniknąć. Co najdziwniejsze, nikt (oprócz nas) się przeciwko temu nie buntuje. Nikomu nawet nie przyszłoby do głowy sprawdzić, ile opłacił, a ile dostał – to jakby wystąpić przeciwko systemowi! Właśnie wyliczeniami systemu tłumaczą się zwykle ci, którzy pilnują interesu, sami będący tylko podrzędnymi trybikami w systemie. Zresztą do bierności Kirgizów też przywyknąć nie możemy, i również o niej jeszcze wspomnimy.
I jeszcze do wielu innych mniejszych i WIEKSZYCH rzeczy...