W Kirgistanie nie ma teraz swiat i, choc mroz siegnal juz 20 stopni, pracuja tu normalnie sklepy, urzedy, szkoly, uczelnie, bazary itd. A nam, mimo tego wszystkiego, trafily sie az dwie Wigilie!
Pierwszą mielismy juz 13.12, zorganizowana w polskim gabinecie na Kirgiskim Narodowym Uniwersytecie przez lektora Maćka. My przygotowaliśmy makiełki – najtrudniej było kupić mak! Jakie to dziwne, biorąc pod uwagę, że jeszcze niedawno w tym kraju mak był jedną z głównych upraw! Oczywiście nie na makiełki. Ale to, że nielegalne plantacje maku masowo likwidowano odbiło się teraz na stroniących od narkotyków, grzecznych kuchcikach. Studentki przygotowały kutię (ryż z rodzynkami z miodem) i sałatkę ze śledzi oraz jeszcze inną sałatkę. Było też trochę ciastek itd. i śpiewaliśmy kolędy.
23.12
Dziś odbyła się polsko-ukraińska Wigilia, zorganizowałyśmy ją w konserwatorium, gdyż tutaj stoi pianino, a w programie był koncert chopinowski. Przyjechaliśmy wcześniej, żeby jeszcze zrobić próbę i przygotować salę. Praca z młodzieżą z polskiego stowarzyszenia jest sympatyczna, ponieważ to zdolni i pomysłowi ludzie. Poza tym są bardzo muzykalni i pięknie śpiewają. Nasze przygotowania przerywali co chwilę panowie przygotowujący nagłośnienie, albo kobiety wnoszące torty. Udało się jednak postawić szopko-jurtę, a nawet znalazły się „żywotne” – pluszowa owieczka i (chyba) krówka.
Na pół godziny przed rozpoczęciem byli już pierwsi widzowie, przywiezione przez księdza Jerzego dzieci z okolicznych wiosek i grupa dzieci z ukraińskiego stowarzyszenia. Dzieci zostało przywiezionych około 30, część z nich mogła być z sierocińca, sądząc po biednych ubrankach i bladych, zabiedzonych buziach.
Naszą Wigilię rozpoczął koncert utworów Chopina, grany bardzo pięknie przez młodą Azjatkę. Dziwne, jak tacy powściągliwi na co dzień ludzie potrafią pięknie oddawać pełne pasji i wzburzonych emocji utwory naszego romantyka...
Potem dzieci ze stowarzyszenia ukraińskiego, poprzebierane za zwierzątka, wystąpiły z bajką „Rukawiczka”: był lis, żabka, wilk, zajączek, myszka... Zaśpiewały też piosenkę o Dziadku Mrozie. I Dziadek przyszedł – w postaci prezeski naszego Stowarzyszenia – i wręczył prezenty.
A na koniec wystąpiliśmy z naszą „bajką”– jasełkami. Wytworzył się uroczysty i świąteczny nastrój, szczególnie dzięki Aniołom śpiewającym kolędy. Tylko pani grająca na pianinie nie wiedziała, kiedy grać jaką kolędę i musiałam suflerować, ukryta za pastuszkami. Najważniejsze, że wszyscy aktorzy, i prawie dorośli i najmniejsi, mieli z tego frajdę.
Później odbyła się loteria i dzieci dostały kolejne drobne upominki. Była też loteria dla dorosłych i z Kubą także dostaliśmy prezenty! Nasza Wigilijka zrobiona była głównie dla Polaków ze Stowarzyszenia i dzieci przywiezionych z wiosek oraz małych Ukraińców.
Przy takich okazjach widać, jak nam blisko do Ukraińców – ich język jest splotem słów polskich i rosyjskich i łatwo się porozumieć w słowiańskiej rodzinie.
Jeszcze słówko o potrawach Wigilijnych: jakże innych od tradycyjnych dań w Polsce: torty, chleb z kremem w czekoladzie, do picia coca-cola. Ale chyba tylko my, wychowani w innej tradycji, odczuliśmy to jako zgrzyt.. Dzieci były rozradowane.