Geoblog.pl    AniaKuba    Podróże    Kirgistan (i okolice)    Gdzie jest Warwa?
Zwiń mapę
2008
18
sty

Gdzie jest Warwa?

 
Kirgistan
Kirgistan, Bishkek
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1743 km
 
Znów spokojne, kulturalne i cywilizowane życie w Stolicy

04.01 ukazał się wreszcie pierwszy noworoczny Wiecziernij Biszkek ((prawie) codzienna gazeta kirgiska) – o zgrozo, z wielkim zdjęciem zamarzniętego bezdomnego na okładce, ze stwardniałymi, zbrązowiałymi gołymi częściami ciała. W ciągu świąt noworocznych zamarzło w Biszkeku ponad 50 bezdomnych! Jest tu tylko jeden przytułek, zawsze przepełniony. Podobno miasto nie ma im jak pomagać. Była też wzmianka o trzęsieniu ziemi na południu oraz o huraganie na Issyk-Kulu.

Lepsza wiadomość noworoczna – w Biszkeku nie rzucamy się w oczy tak, jak na południu. Jeden człowiek pytał mnie o nazwę ulicy, gdy stałem pod kioskiem. A inny w sklepie pytał, gdzie znajdzie kaszę mannę. A może to dzięki ciemnym, brązowym spodniom, które postanowiłem częściej zakładać? Okazało się być może, że to spodnie-niewidki – zakładając je, upodabniam się do ubranych na czarno miejscowych, wtapiam się w otoczenie.

Na rosyjskim dowiedzieliśmy się, że z powodu przesunięcia kalendarza prawosławnego w stosunku do naszego, przyjdzie nam w Biszkeku jeszcze raz obchodzić nowy rok – z 13 na 14 stycznia. Potem w lutym jest jeszcze chiński nowy rok! A 21 marca – kirgiski nowy rok – Nooroz – związany z końcem zimy – jedno z największych tradycyjnych świąt kirgiskich. Takiego nasilenia nowych roków jeszcze nigdy nie doświadczyliśmy, ileż okazji do noworocznych postanowień!

Wybraliśmy się wreszcie do teatru – na kirgiską operę Aj-Czurik – okazało się, że to druga część narodowej epopei (trylogii) Manas. Opera była po kirgisku, stworzyli ją Kirgizi (w tym patron naszej ulicy Bokonbaev) chyba w 1939. Za 5 somów kupiliśmy libretto, dzięki któremu wiedzieliśmy, o co chodzi. Historia była oczywiście prosta i mówiła o miłości. Najbardziej podobało nam się to, że wreszcie udało nam się tę sztukę zobaczyć, że w ogóle zobaczyliśmy kirgiską operę, i że wybraliśmy się do kirgiskiego teatru. Byliśmy w nim wcześniej na pokazach koreańskich, ale to zupełnie co innego. Wtedy sala była pełna i siedzieliśmy daleko na balkonie. Teraz spektakl zaczął się z mniejszą ilością widzów niż aktorów, a my siedzieliśmy tuż przy scenie (bilety na balkonie 50 somów, daleko na parterze 70 somów, a blisko sceny 100 somów = 8 zł)! Na widowni siedziało w momencie rozpoczęcia ok. 40 osób, a aktorów i aktorek występowało ok. 60-70. Widowni jednak przybywało, ale coraz mniej kulturalnej – niektórzy rozmawiali między sobą, inni rozmawiali przez telefony komórkowe, a obok nas ktoś puszczał bąki. Musieliśmy sie przesiadac. W każdym razie w szczytowym momencie (między pierwszym a drugim aktem) widzów było już ok. 150 (i tak ginęli w ogromnej sali). Kurtyny i dekoracje nadgryzione już przez ząb czasu – zwłaszcza przez lornetkę widać liczne dziury i oberwania, ale wciąż było to bardzo piękne i kolorowe. Również aktorzy i aktorki w większości po 50-tce! Tylko 8 baletnic było młodych, a nawet tytułową rolę krasawicy na wydaniu Aj-Czurik zagrała wcale nie taka piękna kobieta około 60-tki. Może to ze względu na skalę głosu, a może ze względu na kirgiski szacunek dla starszych...

Na niedzielny spacer poszliśmy najpierw do sklepu z polskimi kosmetykami – to salon piękności (salon krasoty) SPA, który działa już od pięciu lat i sprzedaje wyłącznie polskie kosmetyki Dr Irena Eris! Było ich mnóstwo na półkach. Są jednak drogie – min. 35 zł, a na dodatek, żeby kupić krem, trzeba się najpierw umówić na wizytę u kosmetyczki, która wybierze odpowiedni. Bardzo prestiżowe miejsce. Obwieszone dyplomami dla kosmetyczek, w tym jeden ze szkolenia Dr Irena Eris w Moskwie.

Polskie produkty
Polskie produkty, na jakie dotychczas tu trafiliśmy:
Tymbark (soki i sosy owocowe jak do gofrów, powszechnie dostępne w supermarketach)
Maspex (soki Kubuś, które tu nazywają się TEDI, kawa i czekolada instant La Festa – niektóre produkowane w Rosji, kakao Van z polskim napisem KAKAO, kakao takie jak u nas Puchatek, śmietanki do kawy, bardzo rozpowszechnione)
Klej firmy Inter-Globus
Bella (podpaski, chusteczki higieniczne, płatki bawełniane, pałeczki do uszu, pieluchy i pewnie jeszcze inne, bardzo rozpowszechnione)
Rajstopy (Lady Kama sc z Aleksandrowa Łódzkiego, tel. 276-70-00) – kupione na Dordoju, wystarczyły na 2 założenia
Buty InBlu (na Dordoju)
Meble Black Red White (własny sklep!)
Brait (odświeżacz powietrza – u ubikacji cioci Ludy w Karakol)
Oregano firmy Cykoria SA (88-141, Wierzchosławice 15)
Narty Polsport
Eveline Cosmetics – podróbka L’Oreal (?) – O’Leary France Ltd. – www.eveline.com.pl (krem na dzień, tłusty)
Oerlemans Foods Siemiatycze Sp. z o.o. – Danie holenderskie (mrożone warzywa)
Kosmetyki Ireny Eris – salon kosmetyczny SPA sprzedaje tylko takie kosmetyki! – imponujący wybór
Raz widzieliśmy też żuka, raz nysę i dwa razy cinquecento

Są też produkty zrobione w Polsce, ale przez międzynarodowe firmy:
Proszki E (oraz płyny do mycia naczyń i kosmetyki osobiste) – opisane całkowicie po polsku – Cussons
Klucze SA – chusteczki higieniczne Velvet

Potem poszliśmy do fascynująco wyglądającego na planie miasta koncentrycznego osiedla – podobno zbudowanego w czasach sowieckich dla robotników stojących obok fabryk tekstylnych. Taki biszkecki Księży Młyn albo Giszowiec czy Nikiszowiec. Domki robotnicze przyjemne, drewniane, ale wiele spośród nich zastąpiono już nowymi, nie komponującymi się z tym miejscem. Faktycznie ulice biegną po okręgu! Ale nie da się tego uchwycić na zdjęciu. W centrum osiedla plac ze starym rynkiem, parkiem i sklepami.

Stamtąd poszliśmy na Bazar Oszski, gdzie kupiliśmy m.in. kilogram pistacji z Iranu, słodki popcorn i dvd z 8 filmami historycznymi – za 3,5 zł. A z Oszkiego poszliśmy do supermarketu Beta Stores. Ciekawe, jak innym światem są tu 2 największe supermarkety: Beta i Ramstor. Na ulicach Biszkeku widać niewielu obcokrajowców, a w tych sklepach jest ich bardzo dużo. Przemykają ulicami (samochodami) z pracy, domu, do takich właśnie sklepów. Na Oszskim nie bywają. Zresztą mogą nawet nie wiedzieć o jego istnieniu. Ich życie tutaj pewnie niewiele różni się od życia tam, skąd pochodzą. Ale po co w takim razie przyjeżdżają?

Inny dzień zacząłem od wizyty w skupie makulatury – sprzedałem ok. 2 kg makulatury, które tu starannie tu uzbieraliśmy. Zarobiliśmy 7 somów, a zatem również makulatura jest tu droższa niż w Polsce! Tak tu sobie dorabiamy, raz sprzedamy słoiki, raz makulaturę. Kierownik skupu zachęcał mnie, żebym zbierał dalej, na razie starczyłoby na lepioszkę albo codzienną gazetę.

Muzeum Sztuki
A potem poszliśmy do muzeum sztuki. Bilety dla obcokrajowców są w tym muzeum 5 razy droższe niż dla tutejszych – takiej relacji jeszcze nigdzie nie spotkaliśmy. Sprzedawczyni widząc nasz brak przekonania zaproponowała nam tańsze, ale ujęliśmy się honorem i zapłaciliśmy, jak należy. Pierwsza sala przedstawiała zdjęcia z pracy Lekarzy bez Granic w jednym z kirgiskich więzień (właściwie kolonii więziennej), na oddziale chorych na gruźlicę. Następnie oglądaliśmy obrazy współczesne na wystawie czasowej, które w większości nie różniły się wcale od tych w galerii w parku, gdzie wystawione są na sprzedaż w większości landszafty. Jeden jednak nam się spodobał i zamierzamy skontaktować się z malarką i zapytać o cenę (o telefon pytaliśmy już po zwiedzaniu). Potem oglądaliśmy tradycyjne kirgiskie ozdoby i elementy wystroju jurty, mocno już wyblakłe. Na koniec przeszliśmy przez ogromne sale ze sztuką dawną – tzn. od lat 1930-tych do 1980-tych (petroglifów, ani balbali w tym muzeum nie ma). Tam uwagę przykuwały szczególnie przeróżne odmiany sztuki socrealistycznej – ogromne obrazy fabryki domów, drogi do fabryki domów, kołchozów, kołchoźników, pomocy chłopom itd. Szczególnie dużo było obrazów pokazujących dominację sowieckich ludzi nad środowiskiem – krajobrazy gór ze zwracającymi szczególną uwagę zaporami na rzekach, mostami, liniami energetycznymi, fabrykami, tunelami, drogami, liniami kolejowymi, samochodami i wszelkimi podobnymi zdobyczami cywilizacji.


Opozycjonista, mitoman czy prowokacja?
09.01. Czasem, żeby przydarzyła nam się ciekawa przygoda, nie musimy nawet wychodzić z domu. Gdy wróciliśmy z miasta, obok naszych drzwi przy skrzynce z bezpiecznikami pracował elektryk. Dowiedzieliśmy się, że nasze bezpieczniki przepalały się w przeszłości i bezpieczniej byłoby wymienić je na nowe. Gdy elektryk skończył robotę, zaczęliśmy rozmawiać o tym, że najmłodszy brat jego dziadka zginął na granicy polsko-niemieckiej podczas drugiej wojny światowej w miejscowości Warwa (Varva) i tam jest pochowany. Pomimo licznych prób podejmowanych indywidualnie przez naszego elektryka (w tym w Polsce: w archiwum w Warszawie oraz konno(!) na miejscu), a także przez opłaconą przez niego rosyjską agencję poszukiwania zaginionych wojskowych, nie udało się odnaleźć ani grobu, ani nawet tej miejscowości. Sytuacja jest tym bardziej złożona, że elektryk wydał już bardzo wiele pieniędzy na te poszukiwania, zależy mu na tym, bo tu, w tradycyjnych rodzinach, poczucie więzi z przodkami jest bardzo silne. Dodatkowo, córka tego brata dziadka ma 69 lat i jest inwalidką i jej jedyną nadzieją jest, żeby odnaleźć grób ojca. Obiecaliśmy spróbować znaleźć na starej mapie to miejsce i może przy okazji nawet ów grób... Czy ktoś ma dostęp do starych niemieckich map? A może ktoś słyszał o miejscowości Warwa? A może ktoś spośród zacnych Czytelników mieszka w tych okolicach i może pomóc?

Potem jednak rozmowa coraz bardziej wymykała się spod kontroli – elektryk mówił o wszystkim – o rodach kirgiskich, o jego przodkach, którzy byli bardzo ważnymi kirgiskimi osobami (poczynając od XVIII wieku), o swojej żonie Rosjance, za ślub z którą niemal wyklęto go w tradycyjnie myślącej rodzinie, o swoich znajomych, o spotkanych wcześniej obcokrajowcach, o tym, że ryby sprzedawane na ulicach Biszkeku pochodzą z Rosji (rzekomo nawet te sprzedawane wokół Issyk-Kul), o swoich licznych poprzednich pracach i o służbie wojskowej, o pobycie w Polsce, o historii Kirgistanu, o mordowaniu setek tysięcy Kirgizów przez Rosjan w 1916 roku, o Przewalskim, który również mordował Kirgizów po wschodniej stronie Issyk-Kul, ale również o niezabezpieczonych lub słabo zabezpieczonych kopalniach uranu i innych metali, o malwersacjach finansowych członków rządu z Bakijewem na czele, o wynajmowanych przez nich płatnych mordercach itd. Gorąco zachęcał nas, żebyśmy kupili kamerę, pojechali w nim w te miejsca, sfilmowali dowody i ogłosili światu. Sam, jak tłumaczył, nie zna nikogo, kto mógłby w tym pomóc, nie zna języków itd. Ale chciałby bardzo, żeby temu wszystkiemu położyć kres. Choć rozmowa była ciekawa i przejmująca, to jednak po trzech godzinach mieliśmy już na tyle dość, że delikatnie go wyprosiliśmy. Targały nami sprzeczne odczucia – raz wydawało nam się, że elektryk jest po prostu mitomatem, który nie może przestać mówić, a innym razem, że jest kimś z opozycji, kto rozpaczliwie próbuje zrobić coś dla kraju i widzi w nas możliwość wywołania jakichś zmian.
Zadzwoniliśmy po radę do znajomego zagranicznego dziennikarza. Jego zdaniem raczej nie mieliśmy do czynienia z opozycją, bo tajnej opozycji jego zdaniem w Kirgistanie po prostu nie ma – Kirgizi są na to zbyt mało inicjatywni. Mówił, że mogłaby to być prowokacja, poprzez którą władze chciałyby sprawdzić, na ile możemy być niewygodni. Niestety, Kirgistan coraz bardziej zamyka się na świat, idąc w ślady np. Uzbekistanu, i prawdopodobnie za kilka lat będzie tu znacznie trudniej wjechać i znacznie trudniej sprzeciwić się władzy, choćby poprzez niepochlebną opinię. Zresztą o problemach, o których usłyszeliśmy od elektryka, świat wie, ale ani nie ma ochoty, ani możliwości im przeciwdziałać. Przerażająca jest niemoc tego typu problemów – i tu mamy doskonały przykład – o problemach wiadomo, ale nie ma jak ich rozwiązać.

Udało się wreszcie spotkać mlekowóz. Przyjeżdża pod nasz blok codziennie o 13:30. Gdy tam poszedłem, czekało już sporo osób, zwłaszcza starszych kobiet. Czekaliśmy w rozproszeniu jeszcze z 10 minut, a gdy mlekowóz przyjechał, wszyscy się grzecznie ustawili według kolejki przychodzenia. Nalewanie do przygotowanych butelek, słoików i baniek szło bardzo sprawnie, więc kolejka posuwała się szybko.

Stary Nowy Rok
13.01. Według prawosławnego starego kalendarza, dziś koniec roku. Na imprezę noworoczną poszliśmy do Natalii, nauczycielki rosyjskiego. Poznaliśmy tam innego jej ucznia – Turka, który jest tu od czterech lat, ale mówi po rosyjsku bardzo słabo – jednak rozumie i może się dogadać po kirgisku, tak podobne są te języki. Nursil, bo tak ma na imię, jest wykładowcą socjologii i języka tureckiego. Opowiadał, że Polska jest znana i popularna w Turcji. My z kolei przypomnieliśmy mu o dwóch instotnych dla naszej tożsamości narodowej faktach – rozgromienie niewiernych przez Sobieskiego pod Wiedniem w 1683 roku oraz (dla rownowagi) o tym, że Turcja jako jedyny kraj na świecie uznawała naszą niepodległość, gdy ziemie polskie znajdowały się zaborami (zza grobu nie mogliśmy już im zagrozić, zatem mogli się z nami solidaryzować).
I tak, sympatycznie gawędząc, spędziliśmy kolejnego Sylwestra. Natalia przygotowała dania rybne (czyli kupiła puszki i otworzyła je, jedliśmy m.in. wątrobę dorsza), były też dwa torty i szampan. A o północy, według tutejszego zwyczaju – zapisaliśmy życzenie noworoczne na paskach papieru i spaliliśmy je nad kieliszkami szampana, wsypując do nich popiół. Potem wypiliśmy tak „okraszonego” szampana. Czego się nie zrobi dla spełnienia marzenia!
Oglądaliśmy najpierw rewię/show w rosyjskiej telewizji, a potem rosyjski melodramat, który okazał się wcale nie być melodramatem, bo wszystko się dobrze skończyło. Zabawne było, gdy przełączaliśmy z rosyjskiej na kirgiską telewizję, w której również (pewnie siłą rozpędu) trwały obchody Starego Nowego Roku. Kirgiska rewia wypadała przy rosyjskiej bardzo blado... można powiedzieć, że wyglądała na bardzo zabiedzoną kopię rosyjskiej.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
AniaKuba
Ania Kuba
zwiedziła 5% świata (10 państw)
Zasoby: 77 wpisów77 98 komentarzy98 1229 zdjęć1229 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
27.07.2010 - 04.10.2010
 
 
30.08.2007 - 03.08.2008